//Inwestowanie w sztukę. Prawdy i mity// – Grzegorz Goleń
Inwestowanie w sztukę. Prawdy i mity – Grzegorz Goleń
Miejsce sztuki na rynku inwestycyjnym
Rynek sztuki w Polsce w ostatnim czasie zyskuje dodatkowy wymiar, to jest wymiar inwestycyjny. Powoli pojawia się oferta adresowana do indywidualnych inwestorów zainteresowanych lokowaniem środków w tym segmencie. Inwestycje w sztukę pozwalają bowiem na dodatkową dywersyfikację portfela. Jednym z podstawowych przykazań inwestora służących zachowaniu inwestowanego majątku jest bowiem, aby „nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka”. Oznacza to konieczność dywersyfikacji inwestycji w taki sposób, aby pojedyncza nietrafiona nie prowadziła do utraty całości inwestowanego majątku. Zgodnie ze starą mądrością giełdową w inwestowaniu ważniejsze od pomnożenia kapitału jest ustrzeżenie się przed jego utratą. Dywersyfikacja inwestycji oznacza zarówno nabycie różnorodnych walorów w ramach jednego rynku, jak i nabycie aktywów notowanych na rożnych rynkach inwestycyjnych. Zazwyczaj w tym kontekście wymienia się inwestowanie w rynki akcji przedsiębiorstw, rynki obligacji (państwowych, komunalnych i przedsiębiorstw), rynek nieruchomości, a także rynek metali szlachetnych, głownie złota.
Jak pokazuje historia, dzieła sztuki stanowią jeden z najlepszych nośników wartości materialnej, a inwestycje w dzieła sztuki należą do najpewniejszych, w szczególności w czasach krachów i niepokojów. Dzieła sztuki nie padają bowiem ofiarami bankructw państw i przedsiębiorstw (jak dzieje się z obligacjami i akcjami), a ich niepowtarzalność stanowi o przewadze nad złotem – metalem cennym i uważanym za skuteczny nośnik wartości materialnej, a przecież wydobywanym w coraz większych ilościach w miarę odkrywania nowych złóż i rozwoju technologii wydobywczych. Historycznie na rynku dzieł sztuki można obserwować trend wzrostowy, a pojawienie się nowej, dużej grupy ludzi zamożnych w krajach o wielkiej populacji, takich jak Chiny czy Brazylia, pozwala przypuszczać, że rynek sztuki czekają dalsze wzrosty. Warto zatem zastanowić się nad dziełami sztuki jako nad dobrami inwestycyjnymi oraz ocenić, czy polski system prawny i podatkowy umożliwia rozwój inwestowania w sztukę.
Instytucjonalne i podatkowe ramy inwestowania w sztukę
Indywidualna inwestycja w sztukę (nabycie dzieła sztuki przez osobę fizyczną, a następnie jego odsprzedanie) może być korzystna pod kątem podatkowym. Polskie prawo podatkowe (na przykład w odróżnieniu od francuskiego) nie odróżnia zbycia dzieła sztuki od zbycia innych rzeczy ruchomych. W konsekwencji, jeżeli sprzedaż dzieła sztuki przez osobę fizyczną nastąpi po upływie sześciu miesięcy od daty jego nabycia i nie będzie dokonana w ramach prowadzonej przez nią działalności gospodarczej, będzie ona zwolniona od podatku dochodowego. W takim przypadku mamy zatem do czynienia z inwestycją nieopodatkowaną, co wydaje się uprzywilejowywać indywidualne inwestowanie w sztukę w porównaniu na przykład z inwestowaniem w akcje lub lokatami bankowymi.
Niezależnie od podatkowego uprzywilejowania indywidualnych inwestycji w sztukę specyfika inwestowania na rynku sztuki utrudnia prowadzenie inwestycji przez osoby fizyczne. Bariery wiedzy, wysokości inwestycji oraz ryzyka związanego z obrotem dziełami sztuki mogą okazać się zbyt duże dla indywidualnych inwestorów. Sytuacja taka otwiera pole dla powstania podmiotów zbiorowego inwestowania w sztukę. Istotnie, na polskim rynku w ostatnim czasie pojawiły się oferty rozmaitych form inwestycji w sztukę skierowane od osób indywidualnych. Część z tych ofert poniosła fiasko już w trakcie ich formułowania, część natomiast okazała się produktem innym niż początkowo zapowiadany. Jeszcze inne w istocie nie stanowią inwestycji w sztukę, lecz swoistą lokatę opartą na umowie cywilnoprawnej. Całość oferty inwestycyjnej na polskim rynku (istniejąca lub zapowiadana) składała się z następujących elementów: ofert spółek celowych inwestujących w sztukę, ofert funduszy inwestujących w rynek sztuki, lokat opartych na dziełach sztuki, ofert doradztwa inwestycyjnego (art-banking).
Niestety, pomimo podejmowanych prób stworzenia oferty zbiorowego inwestowania w sztukę, a także pomimo zarysowującego się popytu na takie usługi nie udało się – w mojej ocenie – stworzyć oferty atrakcyjnej dla inwestorów indywidualnych. Podstawową przeszkodą dla konstrukcji takiej oferty jest brak stosownych uregulowań instytucjonalnych i podatkowych.
Projektowana przez jedną z firm aktywnych na rynku inwestycyjnym oferta inwestowania w sztukę za pomocą spółki celowej odznaczała się następującą formą: spółka miała zostać zawarta przez inwestorów oraz organizatora na czas określony, dokonać inwestycji w wybrane dzieła sztuki, a następnie rozdystrybuować zyski pomiędzy uczestników. Organizator byłby uprawniony do określonego udziału w zysku oraz do wynagrodzenia za zarządzanie spółką celową. Planowana forma inwestycji pozwalała na pokonanie głównych barier, przed którymi staje indywidualny inwestor na rynku sztuki: połączenie kapitałów inwestorów w jednym podmiocie mogło pozwolić na inwestycje w uznane i wartościowe dzieła, dodatkowo wiedza organizatora mogła pozwolić na minimalizację ryzyka nabycia falsyfikatów lub przepłacenia za nabywane obiekty. Organizator zapewniał także prawidłowe przechowywanie nabytych dzieł sztuki. Pierwszym problemem, na który napotkali twórcy tej oferty, było zagadnienie podwójnego opodatkowania zysku z inwestycji. Zysk taki byłby opodatkowany na poziomie spółki (spółka wystąpiłaby jako podatnik podatku od osób prawnych w przypadku osiągnięcia zysków ze sprzedaży zgromadzonej kolekcji) oraz na poziomie wspólników otrzymujących dywidendę ze spółki. Aby wyeliminować podwójne opodatkowanie, organizator proponował utworzenie spółki celowej w formie spółki komandytowo-akcyjnej, czyli spółki osobowej transparentnej podatkowo. W takim przypadku zyski byłyby opodatkowane bezpośrednio na poziomie wspólników. Na przeszkodzie realizacji tego planu stanęło Ministerstwo Finansów, wychodząc z projektem objęcia podatkiem dochodowym od osób prawnych spółek komandytowo-akcyjnych oraz komandytowych. Zmiany takie wejdą w życie najprawdopodobniej w 2014 roku, co oznacza, że likwidacja kolekcji i realizacja zysków przebiegłaby na podstawie nowych, podatkowo niekorzystnych przepisów. Próba rearanżacji modelu inwestycyjnego poprzez zaoferowanie inwestycji w formie spółki jawnej także okazała się niemożliwa, z uwagi na objęcie wspólników spółki jawnej obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym, to jest konieczność płacenia przez wspólników składek na ubezpieczenie społeczne. W konsekwencji spółka celowa nie została utworzona, ponieważ istniejące i zapowiadane regulacje podatkowe skutecznie uniemożliwiają efektywne inwestowanie w sztukę w tej formie.
Oferta nabycia certyfikatów w funduszu inwestującym w rynek sztuki tak naprawdę nie stanowiła oferty inwestowania w sztukę. W przekazach medialnych dotyczących tego produktu inwestycyjnego pojawiały się nieścisłości sugerujące, że powoływany fundusz istotnie dokonywał będzie inwestycji w dzieła sztuki. Tymczasem ustawa o funduszach inwestycyjnych ściśle określa zamknięty katalog aktywów, w jakie można inwestować. Nie ma wśród nich ruchomości, a w szczególności dzieł sztuki, co oznacza, że fundusz inwestycyjny zamknięty nie może być podmiotem zbiorowego inwestowania w sztukę, bowiem nie może on nabywać dzieł sztuki. Omawiana oferta dotyczy w istocie inwestowania za pośrednictwem funduszu inwestycyjnego zamkniętego w akcje spółek działających na rynku sztuki. W mojej opinii ofertę tę należy ocenić jako przedwczesną, Polska bowiem nie doczekała się jeszcze rozwiniętego rynku sztuki, a zatem segment podmiotów działających na rynku sztuki, będący pochodną rozwoju samego rynku sztuki tym bardziej jest w fazie zalążkowej. Podmioty z tego segmentu notowane na polskiej giełdzie są nieliczne, a obrót ich walorami jest niewielki, w mojej ocenie segment ten charakteryzuje się parametrami dalece niewystarczającymi dla oferowania zbiorowych inwestycji w ten sektor. Przede wszystkim należy jednak zdecydowanie uchwycić różnicę pomiędzy inwestycją w dzieła sztuki a inwestycją w akcje podmiotu działającego na rynku sztuki. Kluczową zaletą inwestowania w dzieła sztuki jest możliwość dywersyfikacji portfela i przesunięcia części inwestowanych środków z rynków kapitałowych na dzieła sztuki – przedmioty materialne o wyjątkowej zdolności do przenoszenia i zachowywania wartości w czasie. Inwestowanie w akcje podmiotów działających na rynku sztuki pozostaje inwestowaniem kapitałowym i jest obarczone takim samym ryzykiem jak w przypadku innych papierów wartościowych. Inwestor nie osiąga zatem w ten sposób swojego celu definiowanego jako dywersyfikacja inwestycji i rozłożenie ryzyk pomiędzy rynkami dóbr inwestycyjnych.
Na polskim rynku oferowana jest także nietypowa struktura prawa cywilnego, nazywana przez oferującego lokatą. Oferta polega na sprzedaży inwestorowi dzieła sztuki (obrazu) na określony czas, a następnie odkupieniu tego obrazu od inwestora po cenie powiększonej o „kupon”, to jest ustalone oprocentowanie. Jakkolwiek istnieje także opcja odkupienia od inwestora obrazu po cenie wyższej niż cena powiększona o kupon, w przypadku gdy cena rynkowa byłaby wyższa, jednakże parametry transakcji wydają się ograniczać prawdopodobieństwo zajścia takiej sytuacji. Z pierwszych prasowych analiz wynika bowiem, że cena, po jakiej przeprowadzana jest pierwsza transakcja, czyli cena sprzedaży obrazu przez oferenta inwestorowi odbiega w górę od wartości rynkowych. W istocie cena ta jest arbitralnie ustalana przez oferującego „lokatę” i nawet jeżeli w konkretnych transakcjach „lokacyjnych” cena taka istotnie jest płacona, to przecież nie sposób określić jej jako ceny rynkowej, bowiem transakcje na prawdziwym rynku nie zawierają w sobie obietnicy odkupienia przez sprzedawcę przedmiotu transakcji wraz z zapłatą kuponu. Dla inwestora dokonana transakcja nie stanowi w istocie inwestycji w sztukę, w praktyce bowiem obojętne jest, co stanowi przedmiot transakcji. Skoro oferent obiecuje mi odkupienie przedmiotu transakcji za cenę powiększoną o z góry określone odsetki, to nieważne, co nabywam i sprzedaję – może to być obraz, ale równie dobrze cokolwiek innego. Analizując cenę proponowaną przez oferenta dla pierwszej transakcji (to jest dla nabycia obrazu od oferenta przez inwestora), można powziąć wątpliwości co do jej rynkowego poziomu, a przynajmniej wątpliwości takie były zgłaszane przez osoby zajmujące się rynkiem inwestycyjnym. Jest to zatem cena w większym lub mniejszym stopniu umowna i być może oderwana od rzeczywistej wartości przedmiotu transakcji. Sens ekonomiczny transakcji zbliża się zatem do pożyczki połączonej z przewłaszczeniem na zabezpieczenie, przy czym przedmiot przewłaszczenia raczej nie pokrywa wartości pożyczki.
Art-banking polega na świadczeniu na rzecz inwestora usługi obejmującej pomoc w nabywaniu dzieł sztuki, ich wycenie oraz weryfikacji autentyczności. Usługa może dodatkowo obejmować przechowywanie nabytych obiektów, ich transport, ubezpieczenie i zachowanie w odpowiednim stanie. Nie jest to zatem oferta inwestowania zbiorowego. Wprawdzie inwestor uzyskuje dzięki tej formie inwestowania dostęp do wyspecjalizowanej wiedzy o rynku i unika wielu ryzyk, to jednak nie jest to oferta skierowana do szerokiego kręgu odbiorców. Podstawową barierą przy tej formie inwestowania (wspomagania inwestycji) jest wysoka kwota inwestycji.
Ocena oferty inwestycyjnej
Podejmowane przez polskie podmioty funkcjonujące na rynku inwestycyjnym próby stworzenia produktu inwestycyjnego o wysokiej jakości i dostępnego dla „przeciętnego Kowalskiego” należy ocenić jako nieudane. Powodem tego fiaska jest brak odpowiednich uregulowań instytucjonalnych i podatkowych. Polskie prawo nie przewiduje bowiem instytucji zbiorowego inwestowania w sztukę, a ewentualne spółki zawierane w tym celu przez inwestorów są opodatkowane tak jak spółki prowadzące produkcyjną lub handlową działalność gospodarczą. Sytuację tę należy ocenić jako niekorzystną, wręcz jako zaniedbanie ustawodawcy. Utrudnia ona bowiem obywatelom dywersyfikację inwestycji, a także nie sprzyja rozwojowi rynku sztuki. Ustawodawca powinien odpowiedzieć na potrzeby uczestników rynku poprzez wprowadzenie instytucji i instrumentów ułatwiających zbiorowe inwestowanie w sztukę. Takimi instytucjami mogłyby być fundusze inwestycji w sztukę wzorowane na już istniejących funduszach inwestycyjnych. W powiązaniu z udogodnieniami w imporcie dzieł sztuki (wolne porty) fundusze takie mogłyby uczynić z Polski ważnego gracza na europejskim i światowym rynku sztuki. Rozwiązania te są realne i możliwe do wprowadzenia, czego przykładem jest Luksemburg, który rozwija ustawodawstwo podatkowe przyjazne inwestycjom w sztukę. W niniejszym artykule starałem się traktować dzieła sztuki wyłącznie jako obiekty inwestycyjne – był to zabieg celowy służący „oczyszczeniu” analizy ekonomicznej z sentymentów kulturowych. Jednakże formułując postulaty pod adresem ustawodawcy, nie sposób nie poruszyć także i innych, pozainwestycyjnych korzyści z rozwoju rynku sztuki. Korzyści te polegają na integracyjnej roli sztuki w społeczeństwie. Sztuka rozumiana jako język powszechny, tworzący wspólnotę odniesień i symboli stanowić może czynnik nie tylko integrujący społeczeństwo, lecz wręcz czynnik państwowotwórczy. Dlatego rozwój rynku sztuki powinien być przedmiotem zainteresowania ustawodawcy.
Grzegorz Goleń (ur. 1979) – doradca podatkowy, absolwent Szkoły Głównej Handlowej oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Członek Warszawskiego Seminarium Aksjologii Administracji. Przygotowuje rozprawę doktorską z zakresu prawa podatkowego. Partner w Polish Tax Institute.